niedziela

5 czerwca Jönköping- Gränna

20 km

Rano pogoda poprawiła się. co prawda nie było upału, słońce raz po raz chowało się za chmury, ale przynajmniej nie padało. Postanowiliśmy zrealizować nasz plan i ruszyć rowerami na następny camping: auto zostawiliśmy, do przyczepki i w sakwy zapakowaliśmy trochę jedzenia, ciuchy na zmianę i namiot. Po auto miał wrócić "na lekko" Tibor po dojechaniu na miejsce.
Pakowanie gratów do samochodu i na rowery, oporządzenie trójki dzieciaków trochę trwało - ruszyliśmy koło południa (jak się potem okazało była to stała godzina naszego ruszania - wcześniej się nie udawało).
Najpierw podjechaliśmy do centrum miasteczka, a potem trzymając się ścieżki rowerowej ruszyliśmy wzdłuż jeziora w kierunku Huskvarny i dalej. I tu nasze zdania zaczęły się różnić: Tibor uważał, że dojedziemy do Granny, ja uważałam, , że to za daleko i że powinniśmy zdecydować się na bliższy camping, bo dla Wiktora, który co prawda do tej pory dzielnie pedałował, przejechanie na dzień dobry prawie 40 km, to będzie zbyt wiele.
Aura nas pogodziła: nie dojechaliśmy ani na bliższy, ani na dalszy camping, gdyż po drodze złapał nas deszcze. Na szczęście robiliśmy wtedy postój na takim placyku zabaw połączonym z kąpieliskiem i miejscem do biwakowania- mogliśmy się schować pod dach pomieszczenia gospodarczego i czekać aż się przejaśni. Szybko jednak okazało się, że za pierwszą chmurą deszczową idą następne i nie wygląda to za ciekawie. Zostałam z chłopakami na miejscu, a Tibor zawrócił po samochód. To byłą dobra decyzja - do auta w pakowaliśmy się w ostatniej chwili, ostatnie rzeczy pakując w ciężkich kroplach deszcze, a za moment rozpętała się prawdziwa nawałnica. Dojechaliśmy do wybranej przez Tibora miejscowości - tam za ciężkie pieniądze kupiliśmy rondelek, oraz dla odmiany za śmieszne pieniądze - bardzo fajny komplet trzech plastikowych misek. Wreszcie możemy gotować!
Camping bardzo sympatyczny, dobrze wyposażony. Tu dopadły nas echa pecha: mleko do kawy kupione przez Tibora okazało się być kefirem :))


Szykowanie do drogi

To jezioro zamierzamy objechać




Jeszcze w miarę ładna pogoda. 


Robi się groźnie...


No i lunęło. A ja znów dumałam nad kurtkami przeciwdeszczowymi dla dzieciaków zostawionymi w Polsce...


Gränna. Chwilami czuliśmy się trochę...samotnie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz