niedziela

6 czerwca Gränna- Öninge

34 km

Ranek powitał nas lepszą aurą: słonko, błękitne niebo, malownicze chmurki. Niestety to wszystko pędzone po niebie przez dość silny wiatr. Szczęśliwie nasza trasa ma przebiegać z wiatrem.
śniadanko, zwijanie obozowiska, wyrzucanie śmieci. Z tym ostatnim nie było żadnych problemów, bo chłopcy wpadli w szał segregowania i recyklingu (oczywiście na campingach kosze na śmieci były odpowiednio podzielone): wyrywali chusteczki spod nosa, butelki z ręki i od razu pędzili w kierunku pojemników;)
W końcu ruszyliśmy. Droga była bardzo malownicza i sympatyczna - ach, te szwedzkie domki w charakterystycznych kolorach, z kontrastującą bielą detali. I przyroda.
Dotarliśmy w porze, gdy wszystko kwitnie - a ponieważ Szwecja leży bardziej na północ od Polski, więc pora kwitnienia ma pewne poślizg, mogliśmy podziwiać na przykład konwalie i bzy. Pobocza drogi pełne były dzikich, kolorowych kwiatów, czasem tak fantastycznie dobranych kolorystycznie, że czasem podejrzewałam, że maczał w tym rękę jednak człowiek, że to niemożliwe, żeby to wszystko ot tak, samo wyrosło.  Dla kontrastu trawniki przed domostwami były niesamowicie zadbane, przystrzyżone, często usłane dywanami stokrotek. Bossko!
Wiktor niestrudzenie pedałował przez 35 km. I tradycyjnie przez cały czas buzia mu się nie zamykała:)
Po południu dotarliśmy na bardzo sympatyczny camp za miejscowością Öninge. Nie ma tu typowego placu zabaw dla dzieci - są za to olbrzymie szachy z szachownicą zrobioną z płytek chodnikowych, drewniane koniki na kiju, piłki, freezbe, rowery. Z możliwości pojeżdżenia do razu skorzystał Jasiek, który trochę zazdrościł Wiktorowi, że ma swój bicykl ze sobą. Campingowy rower był trochę dla Jasia za duży, więc trzeba było pomagać mu przy wsiadaniu i zsiadaniu - a jak człowiek się zagapił, to Jasiek jeździł w kółko, drąc się na cała okolicę: "mamo, nie chce juś jeździć! Zdejmij mnie!"
Nie przyzwyczailiśmy się jeszcze do dłuższego dnia - słońce zachodzi dobrze po 22. W okolicach godziny 17 zaczynam mieć zakrzywienie czasoprzestrzeni i mam wrażenie jakby doba się wydłużyła - słońce dalej świeci, patrząc na nie powiedziałaby, że jest może maks szesnasta, a tu zegarek wskazuje dwudziestą ;)  Musimy w związku z tym później zacząć kłaść dzieciaki: próba położenia ich tak jak w Polsce po 20 z góry skazana była na porażkę ;)

Sniadanko!








 Atrakcje campingowe


jak widać jasno było dość długo




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz