niedziela

8 czerwca Öninge- Sänna

24 km


Rano obudziło nas słońce i błękitne niebo. Pogoda była taka zachęcająca, że ubrałam się i dzieciaki w krótkie spodenki. Okazało się, że pospieszyłam się: wystarczyło, że słonko schowało się za chmury, powiał wiaterek i już wszyscy się ubieraliśmy.
Następny camping był w odległości przekraczającej nasze rowerowe możliwości, więc za cel na dzień dzisiejszy wybraliśmy miasto Motala. Najkrótszą drogą dzieliło nas od niego tylko 13 km, ale my postanowiliśmy jechać szlakiem rowerowym, który kluczył po okolicy wydłużając dystans potrzebny do przejechania.
Pomimo niesprzyjającego wiatru, Wiktor jak zwykle dzielnie pedałował non stop gadając.
W trakcie jednego z krótkich postojów zaczepił nas okoliczny rolnik-starszy pan, zniszczony pracą zagadnął nas czystą angielszczyzną (już to sobie wyobrażam u na polskiej wsi...)
Do Motali dojechaliśmy, jak się okazało, w dniu rozpoczęcia jednej z większych imprez rowerowych dla amatorów w Szwecji: wyścig dookoła jeziora Vättern. To wyścig o międzynarodowej sławie,co roku ponad 20 tysięcy śmiałków próbuje w najkrótszym czasie pokonać 300 km. Głównemu wyścigowi towarzyszą mniejsze: pętla licząca 150 km, stukilometrowy wyścig dla kobiet oraz mniejsze wyścigi dla dzieci.
Całe miasto było oznakowane, tak, żeby przybyli uczestnicy mogli znaleźć camping, miejsce rejestracji, startu itp. W centrum stanął ogromy namiot, pod dachem którego producenci oferowali od A do Z ze sprzętu i osprzętu rowerowego.
Po obejrzeniu wszystkiego ewakuowaliśmy się na plac zabaw, a Tibor wrócił po samochód.
Po spakowaniu betów pojechaliśmy do Muzeum Motoryzacji (wiedzieliśmy o nim z ulotki zgarniętej na jednej z poprzednich campingów). Na blisko 2 tys. metrów zebrano liczne eksponaty związane nie tylko z motoryzacją: zaczynając od gramofonów, startych telewizorów, przez piły spalinowe, rowery, silniki zaburtowe, a kończąc na samochodach i motocyklach.
Po obejrzeniu wszystkiego ruszyliśmy na camping w Sännie ( w Motali ze względu na wyścig wszystko było zajęte). I tu czekał ciąg dalszy atrakcji - bo trafiliśmy za zlot miłośników starych fordów. Oj, było co oglądać.
Wieczorem zaczęło niestety mocno padać.  Chyba stanowimy dość niecodzienny widok - szaleńcy z trójką małych dzieci pod namiotem - bo około 23.30 przyszła do nas pani z recepcji pytając się czy wszystko ok i czy jednak nie potrzebujemy domku :)

śniadanko w cywilizowanych warunkach





Muzeum motoryzacji w Motali








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz