niedziela

13 czerwca camping przed Böda

37 km

Jesteśmy na campingu nad samym morzem. Tym razem plaża jest "plażowata" - z wydmami, pisakiem, muszelkami, bez żadnych wodorostów. Camping wizualnie wygląda na zapchany przyczepami - ale większość z nich stoi pusta. Oprócz nas jest tylko kilka osób. Będziemy tu spać dwie noce. Dziś planujemy wycieczkę na koniec wyspy i powrót na to samo miejsce.
Najpierw popedałowaliśmy w kierunku w raku statku wyrzuconego na kamieniste wybrzeże. Wysmagane przez wiatr i wodę drewniane resztki przypominały trochę szkielet jakiegoż wielkiego zwierzęcia.
Następny punkt: latarnia morska.
Ostatnie dni na rowerze dały się jednak Wiktorowi w kość - wlekliśmy się coraz wolniej, a moje gadatliwe dziecko zrobiło się milczące. Niebo nad nami robiło się niepokojąco deszczowe - nie chcieliśmy zatrzymywać się na otwartej przestrzeni. Choć Wiktor był zmęczony, musieliśmy dojechać do najbliższej miejscowości, żeby w razie czego móc się gdzie chować przed deszczem.
Jutro robimy dzień bez rowerów. Na drugi koniec wyspy podjedziemy samochodem.



nasz cel: latarnia morska

poszukiwacze wraku





Żadnego łosia nie widzieliśmy




widok z latarni












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz